Cover awArts 2013: Zagraniczny TOP 10-1

10

Premierę płyty Arcade Fire poprzedziła intensywna kampania partyzancka. Kolisty logotyp REFLEKTOR pojawił się na ulicach (śmietnikach, ścianach i latarniach) wielu miast. Zagadka wzbudzała zainteresowanie, ale gdy na jaw wyszło, że to komercyjna reklama albumu, na zespół posypały się gromy (oraz pozwy o zniszczenie mienia). Żeby było ciekawiej, zespół zaczął występować pod drugim szyldem: The Reflektors i to ta nazwa znalazła się na singlu zapowiadającym longpleja.

Ilustracja wydrukowana w czerni i bieli na mieniącej się folii pokazuje Orfeusza i Eurydykę Rodina, rzeźbę, która była inspiracją dla części zawartych na krążku kompozycji.

9

Jedna z najbardziej wyczekiwanych premier tego roku i dwie wersje albumu – standardowa i deluxe. Ta pierwsza (bo o nią się tu rozchodzi) jest dziełem Daniela Sannwalda, niemieckiego fotografa rozdartego między Londynem a Monachium. Jest jednym z bardziej oryginalnych fotografów mody i zyskał uznanie dzięki surrelistycznym zapędom i swojej skłonności do dekonstrukcji.

8

Przepiękna fotografia i przykład okładki „z historią” – bo to właśnie o historię, a nie o szczucie cycem tu chodzi. Zdjęcie zostało przypadkowo pstryknięte przez francuską fotografkę Dominique Issermann podczas sesji Susie Bick (modelki, aktualnej spośród wielu żon Nicka Cave’a) do jednego z magazynów. Susie przemykała nago przez salon ich nadmorskiej posiadłości, podczas gdy Cave oparty o okiennicę słusznie się zapatrzył. Zdjęcie które uwieczniło ten moment Cave określił mianem dziwnego, pięknego i niejednoznacznego, podejmując błyskawiczną decyzję o umieszczeniu go na okładce Push the Sky Away.

7

Yeezus to przede wszystkim majstersztyk marketingowy. Zamieszanie, które wywołał West co i rusz prezentując nowe wersje wydawnictwa (m. in. poprzez instagram Kim Kardashyan) oraz aktywność fanów, których dzieła zaczęły żyć w sieci własnym życiem z pewnością przełożyły się na popularność samego albumu. Wielbiciele teorii spiskowych zaczęli się nawet doszukiwać w fejkowych okładkach dowodów na przynalażność rapera do Illuminatów i Reptalian.

A że finalnie okazało się, że album rzeczywiście nie ma żadnej oprawy? Cóż, siódme miejsce mówi samo za siebie.

6

Przyznam, że zaskoczyła nas tak wysoka pozycja okładki Jay-Z. Raper konkurował o uwagę z Kanye Westem. Obaj postawili na minimalizm i niedopowiedzenia (również w przypadku Magna Carta… w sieci pojawiły się fałszywe okładki), jednak to Kanye zdecydowanie wygrał tę medialną batalię. Plus całej sytuacji jest taki, że fani Jay-Z zainteresowali się sztuką renesansową i szturmowali muzea w poszukiwaniu oryginału figury (po długim wysiłku odnaleźli Alfeusza i Aretuzę w Metropolitan Museum of Art).

Temat rzeźbiarski był w tym roku wyjątkowo popularny, Jay-Z zdecydował się na niego, gdyż cały album oparty jest na historyczno-archeologicznych motywach. Premiera okładki odbyła się poprzez instalację przy oryginale Wielkiej Karty Swobód w katedrze Salisbury.

5

Kropki na okładce może wyglądają niepozornie, ale to bardzo drogie kropki. Sygnowane przez Damiena Hirsta (choć stawiane w pocie czoła przez jego asystentów) są fragmentem jednego z cyklu monumentalnych kropkowych obrazów – Isonicotinic Acid Ethyl Ester. Hirst zaczął kreślić kolorowe kółka w 1988 roku. Układ kolorów, choć może wydawać się przypadkowy, jest efektem świadomego wyboru. Wśród tysięcy plam nie ma dwóch o identycznej barwie. Premierze płyty towarzyszył swego rodzaju test – na stronie 30stmuk.com można odsłuchać utwory z albumu pod warunkiem prawidłowego rozpoznania koloru kropki.

Za projekt oprawy odpowiedzialny jest także Jared Leto – aktor, muzyk, model, fotograf, producent, reżyser, malarz i projektant, czyli prawdziwy człowiek renesansu. W zależności od zasobności portfela można cieszyć się różnymi zestawami albumowymi. Np. do wersji o wdzięcznej nazwie Super Duper Deluxe (1000$) dołączone są m. in. pałki i piórka.

4

Jakkolwiek ten okładkowy recykling komuś się nie podoba, jest to najodważniejsza decyzja marketingowa roku w muzyce. Barnbrook to typograf z duszą rewolucjonisty, a Bowie nie akceptuje pierwszego lepszego projektu okładki – zwłaszcza dla albumu, który miał obwieścić jego wielki powrót. Po wielu dyskusjach z Davidem Barnbrook zdecydował, że jego projektowa ingerencja ograniczy się do skreślenia tytułu z albumu „Heroes” i przykrycie twarzy Davida białym kwadratem z nowym tytułem. Okładka spełniła swoje zadanie – zrobiło się o niej głośno i nie da się jej porównać z najznamienitszymi okładkami albumów muzycznych typu „greatest hits”.

3

Aby zachować spójność z pierwszym albumem, zespół poprosił o wykonanie ilustracji tego samego rysownika. Sirusimoprzygotował całą serię wzorów na wszystkie single, ale z tworzeniem grafik do teledysku zmagało się już pięciu ilustratorów.

Dobry przykład wyrazistej oprawy prezentującej się okazale i w dużym formacie i na ekranie komórki.

2

Oglądając okładki Podhajsky’ego często miewam uczucie Deja Vu. Jednak choć kalejdoskopowa fotomanipulacja to temat dużej części jego ilustracji, nigdy nie sposób odmówić mu spójności grafiki z brzmieniem albumu. Odrealnione obrazy i symbole bez jasnych znaczeń są wynikiem długotrwałej medytacji artysty nad muzyką, określanej przez niego samego jako poznanie psychodeliczne. Niby voodoo, ale skuteczne – w ciągu ostatnich trzech lat Podhajsky wyrósł w okładkowym świecie na gwiazdę pierwszego formatu.

W przypadku płyty Bonobo na uwagę zasługuje nie tylko front, ale również piękne wydanie i elegancja singli.

1

Matthew Cooper – znany jako autor okładek dla Arctic MonkeysFranza Ferdinanda, czy Jona Hopkinsa. Akronim AM oznacza nie tylko Arctic Monkeys, ale też przedstawioną na okładce modulację amplitudy (Amplitude Modulation). Zwycięstwo minimalizmu formy przy maksymalizacji treści – prócz amplitudy jest też ukryty tytuł albumu, a bardziej napaleni widzą tu też biustonosz. Do tego świetna spójność szaty graficznej z klipem wideo.