Cover awArts 2017: Najlepsza wizualizacja muzyki

Piąta edycja Cover awArts przyniosła kilka pytań. Jedno, które wciąż zadają sobie goście wystawy pokonkursowej wędrującej po Polsce brzmi: jakie jeszcze projekty spodobały się specjalistom? Skoro mamy już tak szacowne grono dziennikarzy i projektantów, czemu by nie ujawnić kolejnych miejsc?

Wprawdzie nagrodę za najlepszą wizualizację muzyki otrzymał tylko jeden projekt, nie znaczy to jednak, że żadna inna okładka nie zasługuje na wyróżnienie. Niektóre z projektów docenionych przez ekspertów nie znalazły się nawet w pierwszej trzydziestce wybranej przez internautów – tym chętniej prezentujemy TOP 10 wg naszych jurorów.

Oto wybór jury dziennikarzy w składzie: Agnieszka Szydłowska, Jarosław Szubrycht, Bartek Chaciński, Ula Kaczyńska, Daniel Jankowski, Anna Nicz, Justyna Grochal, Hubert Grupa, Małgorzata Muraszko, Jacek Marczuk, Lech Podhalicz, Mateusz Bzówka, Krzysztof Kwiatkowski.

Wybór jury projektantów dostępny jest tutaj.

10

Ostatni będą pierwszymi, a pierwsi… tak to jakoś leciało. Numer jeden internautów, u dziennikarzy jest dopiero dziesiątką. Niemniej, wysiłek ekipy ciężko pracującej na sukces kolejnej okładki Taco się opłacił. Każdy dał tu z siebie wszystko: Sonia Szóstak stworzyła jak zwykle bezbłędne fotografie, Piotr Dudek zmalował z nich kawał sztuki, Mateusz Machalski nakreślił finezyjną typografią, a Partyka złożył w spójną całość, którą możesz sobie nawet, słuchaczu, przyczepić do lodówki. Cudo!

9

I znów – lustrzane odbicie wyników głosowania internautów. Zdobywca srebra – okładka Otsochodzi Davida Błażewicza, w kategorii „wizualizacja muzyki” uplasowała się na dziewiątym miejscu. jak widać wykorzystanie majtkowego różu (nazywanego obecnie milenialnym) u szerokiego grona odbiorców gwarantuje najwyższe pozycje, ale u dziennikarzy jedynie miejsca na końcu dziesiątki.

8

Ten hipnotyzujący kolaż został złożony ze zdjęć z dwóch sesji. Pierwsza prezentuje scenografię koncertową przygotowaną przez grupę Rokosz (Lonker Sessions to płyta live), druga – mroki i uroki borów polskich. Do wydania fizycznego załączonych jest 16 fotografii, z których można dowolnie wybrać swoją ulubioną, by stanowiła grafikę okładki po włożeniu za czarne passe-partout. Projekt udowadnia, że da się na okładce płyty live użyć zdjęć z koncertu i zrobić to w sposób niebanalny.

7

Barrakuz to specjalistka od kolaży. Posługuje się nożyczkami, jak nikt inny (może z wyjątkiem Teielte, gdy ten przygotowuje swoje sample). Tym razem stworzyła wyjątkowo mroczną kompozycję. To pierwsza w pełni kolażowa okładka jaką zaprojektowała Beata. Z wycinków materiałów dotyczących najpewniej urody i piękna zbudowała monstrum. Czy można było dobrać lepszą formę dla muzyki opartej na samplach, glitchu i połamanych perkusyjnych rytmach?

6

Psychodeliczny pop to gatunek, który jeszcze nie miał okazji dostatecznie głośno wybrzmieć na polskim rynku muzycznym. Dlatego też pojawienie się tajemniczej niXes wywołało niemałe poruszenie. Marta Kacprzak swoją okładką nie tylko idealnie nawiązała do gatunku, ale też znakomicie zakamuflowała znaną piosenkarkę Anię Rusowicz pod jej nowym alter ego. Klimat psychodelicznych fantazji świetnie oddają również ilustracje wewnątrz albumu.

5

W zestawieniu jest wiele okładek przyciągających wzrok, ale tylko jedna odpowiada na spojrzenie. Analogowe zdjęcie, na którym w mocnym powiększeniu widać rysy i pył, przywodzi na myśl klimaty poprzednich dekad. I słusznie, bo Experience jest mocno zakorzenione w tradycyjnym hip-hopie i soulu, to mocno analogowa muzyka. Mimo tradycjonalizmu Nocne Marki wyznaczają też nowe trendy – tą okładką udowadniają, że selfie w lustrze to przeżytek. Booklet zawiera zdjęcia oczu wszystkich uczestników procesu twórczego, wliczając w to kota.

4

Po płytach Nowhere i Somewhere, album Elsewhere jest zwieńczeniem trylogii Tomka Bednarczyka znanego jako New Rome. Wakacyjna fotografia przedstawiająca fragment architektonicznego muralu z powodzeniem oddaje klimat akustycznych i syntezatorowych brzmień, którym wtórują dźwięki otoczenia. Możemy wręcz poczuć tę przestrzeń, która była inspiracją do stworzenia i muzyki, i projektu okładki.

3

Graficy od lat próbują nam udowodnić, że najlepiej zamieścić na okładce twarz wykonawcy, tymczasem Sorja w wykonaniu Kaji Kukuły wydaje się być znacznie skuteczniejsza.Łatwo się zgubić na dłuższą chwilę w plątaninie kończyn, choć widok ten wzbudza lekki dyskomfort. Całe wydanie jest bardzo spójne w zestawieniu na pozór niepasujących do siebie zdjęć i uroczo-brzydkich rysunków. Język rozrzuconych symboli świetnie koresponduje ze specyficzną budową semantyczną warstwy lirycznej. Nie bez powodu głosami dziennikarskiego jury znalazła się na podium w kategorii „Najlepsza wizualizacja muzyki”!

2

Płyta EABS ku naszemu zdumieniu nie zdołała się przebić w głównym głosowaniu do pierwszej trzydziestki. Mimo pięknego logotypu nakreślonego przez Martę Sieczkowską, nietuzinkowej ilustracji i kompozycji nawiązującej do klasyki polskiego jazzu. Nie pomogła nawet odrobina majtkowego (czy jak kto woli – milenialnego) różu! Swoją drogą uważny meloman powinien docenić, że paleta kolorów pochodzi z okładki Astigmatic Komedy, a sama płyta została wydana przez… Astigmatic, o czym informuje tłoczone lub lakierowane (w zależności od wersji) logo. Dobrze, że jurorzy swoimi głosami przywracają projektowi Natalii Łabędź należne mu miejsce.

1

Bitaminy – zbiór fal akustycznych o różnorodnej budowie, niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania organizmu żywego – głosi informacja wydrukowana na krążku Kawalerki. Z pewnością fale te zostały prawidłowo przekonwertowane na język wizualny, bo okładka Bitaminy nie tylko wdrapała się na trzecie miejsce w konkursie głównym, ale też została wybrana przez jury dziennikarzy jako najlepiej ilustrująca muzykę. Bo cóż lepiej mogłoby ilustrować Kawalerkę i życie jej lokatora niż ściana wspomnień w tejże kawalerce? Słuchając tej płyty na niecałą godzinę wkraczamy w 17 m2 świata Mateusza: świata dojrzewania, miłości, podatków i obawy o przyszłość. Zamykając oczy nadal widzimy okładkę. Twarze ze zdjęć mówią, uśmiechają się, żyją. Bo Bitamina to fenomen, który zdobywa nas autentycznością.

Powiązane artykuły: