Chcę wam coś powiedzieć

3 minuty czytania

Muchy zawsze były, są i będą znakiem rozpoznawczym słowiańskich krain środka Europy. Kto jest emigrantem (zwłaszcza takim z opowiadania Mrożka) dobrze wie, że nawet zwykła nieobecność much w powietrzu powoduje bolesne kłucie w sercu, wymieszane i wpompowane w cały układ krwionośny z tęsknotą za Tą, z którą sypiał Ciechowski. Przejaw wszelakich uczuć do swojego kraju może jednak nie wystąpić u każdego, kto zanotuje brak bzyczącego szumu, natomiast jeśli ktoś spostrzegłby brak Much na polskim rynku muzycznym, dostałby absolutne przyzwolenie na uronienie łezki.

Chcecicospowiedziec

3 minuty czytania

Nie będę się rozpływał jak milka w gębie na temat tej płyty, muzycznie jest skokiem na bungee bez bungee. Muchy, jak na skrzydlate zwierzątka przystało, wyszły z tego bez szwanku, chociaż ich szanse były porównywalne z szansami Felixa Baumgartnera. Odważnym krokiem jest nagrać taki album jak chcecicospowiedziec, gdy poprzednia płyta składała się z samych materiałów na single. Muchy zaproponowały zmianę. Słuchanie muzyki z tej płyty ma coś z transplantologii – może się nie przyjąć od razu. Na wzór farmaceutycznych formułek proponowałbym ostrzegać „Uwaga, możliwe zaskoczenie, w przypadku zawodu, zaleca się posłuchać ponownie”. Uczciwie jednak muszę przyznać, że mimo wszelkich początkowych uprzedzeń, uzależniłem się od tego albumu i nie będę pierwszym, który wypowiada słowa pozornie tylko pochopne: to najlepszy krążek Much. Dojrzały w warstwie dźwiękowej jak i tekstowej.

Również pod względem graficznym. To kolejna płyta, którą kupiłbym nawet gdybym był muzycznym ignorantem – tylko po to, by oprawić ją w ramkę i powiesić na ścianie. Pomysł na szatę graficzną powstał w kreatywnym umyśle nieskalanym akademickim urabianiem, należącym do Gosi Herby – ilustratorki po historii sztuki na UW i po wrocławskim plastyku. Jej ilustracje mogliście zobaczyć już m.in. w CharakterachMusli MagazineKikimorzePrzekroju czy Twoim Stylu.

Żeby być całkowicie sprawiedliwym, przyjrzałem się szczegółowo każdemu wydrukowanemu pikselowi. Publikacja jest dopracowana z niemalże zegarmistrzowską precyzją i gdyby była zegarkiem, to z pewnością szwajcarskim. Główny motyw stanowią rysunki psiego łba stylizowane na encyklopedyczne ilustracje. W środku owe łby przytwierdzone zostały do karków postaci ze starych fotografii. Wszystko leży na brudnej, morskiej zieleni z rastrowym gradientem, uzupełnionej bursztynowo-żółtymi psimi „aureolami”.

Nienachalną typografię (Futura, jeśli mnie węch nie myli) wspiera ciekawy zabieg pisaniasłówbezspacji. Chyba jedyna rzecz, jaka wymknęła się autorce spod kontroli to różnica w odcieniu koloru żółtego na krążku – podejrzewam, że owy ciepły żółcień, którego autorka użyła na całej publikacji, niespodziewanie i bezczelnie przybrał na płycie jaśniejszy, cytrynowy odcień. Kto projektował ten wie, że czasem trudno jest okiełznać kolorystycznie tłocznię płyt.

Z przyjemnością dodaję do swojej płytoteki album z układem mięśniowym psiej głowy na okładce. W odtwarzaczu pogra pewnie jeszcze długo, bynajmniej nie z powodu zepsutego podajnika płyt. Chcecicospowiedziec to nie lep na muchy, a lep Much na słuchaczy. Pojawiła się kolejna polska płyta, która jest dopieszczona pod względem muzycznym, wizualnym i treściowym. Mucha nie siada.

Twórcy