Motyle w uchu

3 minuty czytania

Czasem w człowieku budzą się ekshibicjonistyczne instynkty, nieposkromiona chęć do wyjścia z domu i zakomunikowania światu, że oto jestem gotowy do czegoś więcej niż karaoke. Nazwijmy roboczo to zachowanie <em>talentem</em>. Nagromadzenie talentu w człowieku we własnym mniemaniu utalentowanym szuka ujścia. Jakieś tajemne, szklarskie skłonności pchają tego człowieka przed obiektywy kamer, do programów klasyfikowanych terminem <em>talent show</em> – po to, by znaleźć się na szkłach naszych telewizorów.

First Flight

3 minuty czytania

Jednak nie wszyscy myślą, że droga na scenę prowadzi przez telewizję, szansa na karierę muzyczną może na nas czekać nawet w pokoju obok. Na talent Sonii z Holly Blue właśnie tam czyhał chłopak jej siostry, dziś muzyk z którym nagrywa i koncertuje – Emil Blant. Sonia to obdarzona wyjątkową urodą osiemnastolatka, która posiada rzadko spotykaną świadomość artysty od początku zamierzającego pozostać w swojej muzycznej niszy. Ciężko określić gatunek tej muzyki, ale z pewnością nie należy do mainstreamu.
Oczywiście głównym powodem dla którego wspominam o Holly Blue jest niecodzienny wygląd debiutanckiego albumu. Pod skrzydłami śląskiego wydawnictwa Falami, które za sprawą Marty Frank słynie z oryginalnych opraw graficznych, ukazała się płyta First Flight.

Z nazwy zespołu została wyciśnięta cała inspiracja, jaką mogły zawierać te dwa słowa określające gatunek tropikalnego motyla. Oto bowiem zamiast płyty zapakowanej w standardowy digipack, dostajemy coś o wyglądzie klasera na motyle. Wiekiem pudełka jest przeźrocze w błękitnej ramce, za sprawą którego nadruk na płytę staje się jednocześnie okładką płyty. Dla publikujących okładkę w internecie czy w prasie był to niejako problem, który rozwiązano umieszczaniem w kwadratowej miniaturze zdjęcia całego pudełka.

Wyjątkowo mały stopień pisma we wnętrzu pudełka można by poczytać za projektową gafę, gdyby niedołączona do tego wydawnictwa lupa, bez której ciężko byłoby z czytelnością. Wielki plus za ten pomysł! Wprawdzie to tylko kawałek plastiku, jednak sam fakt dołączenia niestandardowego gadżetu łechta naszą ciekawość. Pochwalam też rzetelność Marty Frank jako projektantki graficznej, poprawny dizajn świadczy o wiedzy i znajomości zasad projektowych. Jedynym niedopatrzeniem na jakie muszę zwrócić uwagę, jest brak jakiegokolwiek zasygnalizowania odbiorcy, że pudełko ma w ogóle drugie dno – można liczyć jedynie na dociekliwość nabywców, którzy już przed zakupem wiedzieli, że pudełko kryje w środku lupę.

Postawa Falami z Mysłowic to świetny przykład dla pozostałych wydawnictw, świadome podejście do promocji swoich artystów poprzez oryginalny dizajn przynosi nie tylko korzyści w sprzedaży, ale takżenagrody w zakresie projektowania. Holly Blue ze swoim debiutem nie mogli lepiej trafić. Osobiście po takiej dawce talentu z Polski mam motyle w… uchu.

Twórcy