Parias bardzo limitowany

7 minut czytania

Czego można dokonać w ciągu dwóch godzin? Wstać z pełnego, męskiego szpagatu, albo spróbować nie zasnąć w kinie na polskiej komedii. W dwie godziny można też zaprojektować okładkę Bajmu. Lub wyprzedać cały nakład ekskluzywnego wydania płyty projektu Parias.

Okładka pierwszej płyty Pariasu była – jak to zwykle w przypadku Forina – ekstrawagancka, oryginalna i bezkompromisowa. Zamiast druku prawie całą warstwę graficzną stanowiły tłoczenia w papierze. Forin nie jest jednak typem dizajnera, który choć na pięć minut miałby spocząć na laurach. Zaczynał jako grafficiarz, później na poważnie zajął się usługami graficznymi, ale pewnego dnia, gdy zapytał siebie, czy projektowanie stron jest pomnikiem trwalszym niż ze spiżu, uznał, że o wiele bardziej wolałby w ostatniej swojej godzinie mieć przed oczami okładki muzyczne. Chociaż nie w głowie mi życzenia ostatnich godzin Forinowi,  założę się, że na łożu śmierci przed oczyma przeleci mu komplet okładek do Parias Exclusive Edition 1/40.

To był dzień jak co dzień. Groh po raz kolejny przeglądał zbiory w magazynie JuNouMi Records, aż nagle spostrzegł osierocony, pozbawiony okładki winyl Pariasa. Traf chciał, że jego myśl o puszczeniu materiału w obieg zbiegła się z gestem wybrania numeru telefonu do Forina. Ten zaś wpadł na pomysł, by z tej okazji zebrać największą jak dotąd grupę ilustratorów i grafików pracujących nad jednym okładkowym projektem. 130 zgłoszeń, 14 wybrańców, 5 dni warsztatów, 12 ręcznie odbijanych na sicie grafik i 40 unikatowych egzemplarzy obwoluty, z których każda, wraz z płytą trafiła do ledwie czterdziestu szczęśliwych nabywców.

Musieli poradzić sobie w świecie tworzenia manualnego, szkicowania, rysunku odręcznego, sitodruku i innych niekomputerowych technik.

Forin szukał ludzi, którzy inspirując się nawzajem, mogliby stworzyć nową jakość: Większość z nich działa głównie na komputerze, tam też w większości przypadków powstają ich projekty, dzięki pracom nad tą okładką spotkali się z zupełnie nową materią. Musieli poradzić sobie w świecie tworzenia manualnego, szkicowania, rysunku odręcznego, sitodruku i innych niekomputerowych technik, tłumaczy mi Forin. Właśnie takie nietknięte cyfrową obróbką okładki urzekają autentyzmem i wyjątkowością.

Burza mózgów i cały proces twórczy odbył się w warszawskiej Pracowni Sitodruku V9, a materiały dostarczyła mieszcząca się obok Galeria Koloru. Całość miała charakter mocno rodzinnego układu, w którym każdy chce pomóc każdemu –  uczestnicy zapałali do siebie tak wielką sympatią, że nie sposób zwątpić w nieprzypadkowość ich doboru. Jak wspomina Forin: Pierwszy dzień był mocno koncepcyjny, dużo rozmawialiśmy, poznawaliśmy się. Następnie każdy zaproponował swoje rozwiązanie i wspólnie wybraliśmy wersję do realizacji. W pracowni na Hożej 9 powstało 12 grafik na sicie, opakowanie płyty oraz zin opowiadający o całym projekcie.

Wszystkie grafiki są czarno-białe, co wymusza obrana technika. Na tym kończą się podobieństwa. Każdy z ilustratorów wykonał okładkę w niepowtarzalny, sobie charakterystyczny sposób. Ile osobowości, tyle stylów. Niełatwo więc w kilku zdaniach opisać wszystkie razem lub każdą z osobna, wspomnę tylko o czterech wybranych.

Martiszu Ludvikez to przedstawicielka tej piękniejszej części kasty Forina. Marta jest wyjątkowo cierpliwą ilustratorką z zacięciem surrealistycznego bajarza. Jej ostatnie okładkowe dzieło to Mikrokosmos Jakuba Nox Ambroziaka. Wychowana na półmilimetrowym rapidografie, mnoży kropki i kreski na papierze jak zła. Na jej grafice do Pariasa widzimy coś w rodzaju gór, stalagmitów. Technika szumu, z którego wyłania się obraz i niepokojące spojrzenia pozornie martwych przedmiotów to znaki rozpoznawcze Martiszu.

Dawid Błażewicz może być Wam już znany jako autor pierwszego opracowania graficznego kultowej kompilacji Niewidzialna Nerka. Łódzko-warszawski projektant graficzny, entuzjasta kolaży i dobrej typografii, praktykujący wyznawca czerni i bieli. Jego okładka to kompozycja prostokątów wyciętych z większych arkuszy, na których Błażewicz wyżył się czarną farbą.

Z kolei Kosma Ostrowski, dizajner z Lublina, współtwórca Z/N Magazynu, jako jeden z niewielu poszedł w realizm. Na jego okładce możemy rozpoznać wizerunek Pelsona. Ostrowski przyprawił mu wąsy, zaszytą bliznę i dywan z tyłu – inspiracją do tej ilustracji był utwór Drzazgi.

Beata Barrakuz Śliwińska, stołeczna projektantka, w przeciwieństwie do swojego poprzednika oddała się symbolom, łączeniu wielu technik i surrealistycznym kompozycjom przywodzącym na myśl konstruktywistyczne formy geometryczne. Wisienką na torcie tej okładki jest wyjątkowo wygimnastykowana postać, która wygięta do tyłu spogląda na świat z zupełnie nowej, z pewnością nikomu nieznanej perspektywy.

Całość nie jest tania – trzeba przyznać, że portfel przy zakupie takiego wydania ulega uszczupleniu. Na szczęście na widok fizycznego egzemplarza serce rośnie. Ponoć uchowało się jeszcze kilka sztuk, dlatego zdeterminowanym poszukiwaczom takich perełek w Bałtyku rodzimego rynku muzycznego będzie dane poszerzyć swoją płytotekę.

Nie ukrywam, że do powtórzenia wyczynu potrzebni są sponsorzy, bez nich całość by się w ogóle nie udała.

Jeśli ktoś natomiast czuje powołanie do bycia jednym z kolejnych kilkunastu uczniów Forina, bardzo możliwe, że los się do niego uśmiechnie z kompletnym uzębieniem. Artyście kiełkuje już pomysł zorganizowania podobnej akcji w innych miastach Polski: Jest taki plan. Nie ukrywam, że do powtórzenia wyczynu potrzebni są sponsorzy, bez nich całość by się w ogóle nie udała. Poligrafię do winylowego wydania albumu Pariasa udało się stworzyć dzięki pomocy fundacji V9 i wsparciu Arka Rabeko wraz z jego Galerią Koloru tym miejscu Forin robi głębokie ukłony w stronę właściciela Galerii Koloru, Arka Rabeko, jak i ekipy fundacji V9. Jeśli ktoś jest zainteresowany przeprowadzeniem podobnej akcji w swojej przestrzeni (klubokawiarni, fundacji, domu kultury) – zapraszam. Pogadajmy o tym.

A skoro Decybelom Dizajnu przyszło być sekretarzem dobrze projektowanej muzyki, zapytuję: pogadacie?