Jak to przy wydawnictwie Agory bywa, pudełko na płytę stanowi charakterystyczna kwadratowa książka z twardą grzbietową oprawą. Na okładce widzimy sylwetkę Basi Wrońskiej w tanecznej pozie. Taki kadr zapowiada, że na płycie czeka nas solidna lambada bez trzymanki. Zresztą fotografie autorstwa Filipa Stylińskiego zostały pomysłowo wykadrowane nie tylko na froncie.
W środku mamy do czynienia z efektem rzadko spotykanej u projektantów gorliwości – każda z dziesięciu piosenek posiada swoją odrębną okładkę. Zestawienie każdej z nich z białą stronicą prosto złożonego tekstu piosenek zaskakuje świeżością przy użyciu tak niewielu zabiegów graficznych.
Klamrą spinającą te wszystkie okładki w jedną spójną szatę graficzną jest charakterystyczny krój pisma. Z pewnością nigdzie wcześniej go nie widzieliście, jest to bowiem autorski wytwór Morettiego. Font zdaje się być żywcem wyjęty z witryn obskurnych sklepików z napisami krzyczącymi „PIWO WINO LODY” itp. Umieszczony wśród tętniących kolorami zdjęć nabiera życia, nasuwając z kolei skojarzenia z Czarnym Lądem i amatorską typografią powstałą ze zwykłej, ludzkiej potrzeby.
Safari to szósta płyta w dorobku zespołu, ale chyba pierwsza tak dla nich przełomowa. Prawdopodobnie przemknie nam jeszcze przed oczami przy okazji muzycznych (i muzyczno-graficznych) podsumowań rocznych, bo bije kolorami nie tylko z okładki. Wystarczy przy tej muzyce opuścić powieki, żeby dostać wszystkimi pozytywnymi barwami po oczach. Jedno jest pewne: kto zasmakował w nowych dźwiękach Safari, zamiast pustki poczuje w sercu Pustki.