Warszawa świeci Pustkami

4 minuty czytania

Na początku był chaos. Cisza od dłuższego czasu piszczała w uszach nie tylko fanom tego zespołu. Potem nastąpił błysk geniuszu. Nowa idea, potrzeba eksperymentu, nie tyle rewolucji, ile ewolucji. Ich wyprawa w nowym, nieco okrojonym, ale także odświeżonym składzie, w głąb dzikiego i bezlitosnego rynku muzycznego to było istne safari.

Safari

4 minuty czytania

Safari, z którego ta trójka wyszła bez szwanku. Promocję ich płyty wyniesiono nawet na ołtarze ulicznego marketingu, jakimi są miejskie billboardy. Po czterech latach Warszawa znów zaświeciła Pustkami.

Zespół zastanawiał się, jak zagrać mniej, żeby wygrać więcej. Czystki w Pustkach zredukowały skład do trzech osób, co niejako zmusza do poszukiwania nowych muzycznych rozwiązań. W kąt poszło rockowe brzmienie gitary, a molowe tonacje ustąpiły miejsca durowym melodiom. Basia Wrońska, Radek Łukasiewicz i Grzesiek Śluz oddali się bez reszty nowym rytmom. Wielu recenzentów uznało, że Safari może kandydować na miano polskiej płyty roku. Podobną deklarację jestem gotowy wyrazić w kwestii grafiki tego albumu.

Podobno gdy Macio Moretti zaczyna projektować kolejną płytę, dyrektor ZAiKS-u płacze. Lider Mitch & Mitch okładek stworzył już tyle, że można by przy ognisku z gitarą i mielonką dwie noce rozprawiać. Tym razem również świetnie wpisał się w muzyczny kontekst – graficznie oddał przyświecającą teraz Pustkom ideę minimalizmu i piękna tkwiącego w prostocie.

Jak to przy wydawnictwie Agory bywa, pudełko na płytę stanowi charakterystyczna kwadratowa książka z twardą grzbietową oprawą. Na okładce widzimy sylwetkę Basi Wrońskiej w tanecznej pozie. Taki kadr zapowiada, że na płycie czeka nas solidna lambada bez trzymanki. Zresztą fotografie autorstwa Filipa Stylińskiego zostały pomysłowo wykadrowane nie tylko na froncie.

W środku mamy do czynienia z efektem rzadko spotykanej u projektantów gorliwości – każda z dziesięciu piosenek posiada swoją odrębną okładkę. Zestawienie każdej z nich z białą stronicą prosto złożonego tekstu piosenek zaskakuje świeżością przy użyciu tak niewielu zabiegów graficznych.

Klamrą spinającą te wszystkie okładki w jedną spójną szatę graficzną jest charakterystyczny krój pisma. Z pewnością nigdzie wcześniej go nie widzieliście, jest to bowiem autorski wytwór Morettiego. Font zdaje się być żywcem wyjęty z witryn obskurnych sklepików z napisami krzyczącymi „PIWO WINO LODY” itp. Umieszczony wśród tętniących kolorami zdjęć nabiera życia, nasuwając z kolei skojarzenia z Czarnym Lądem i amatorską typografią powstałą ze zwykłej, ludzkiej potrzeby.

Safari to szósta płyta w dorobku zespołu, ale chyba pierwsza tak dla nich przełomowa. Prawdopodobnie przemknie nam jeszcze przed oczami przy okazji muzycznych (i muzyczno-graficznych) podsumowań rocznych, bo bije kolorami nie tylko z okładki. Wystarczy przy tej muzyce opuścić powieki, żeby dostać wszystkimi pozytywnymi barwami po oczach. Jedno jest pewne: kto zasmakował w nowych dźwiękach Safari, zamiast pustki poczuje w sercu Pustki.

Twórcy