Cover awArts 2013: Polski TOP 10-1

agathocles kurws

10

Agathocles / Kurws

Jakub Majchrzak Catarina Santos

Naszą dziesiątkę otwiera specyficzne wydawnictwo – niszowy, wydany w puszkowej wersji w zaledwie 100 egzemplarzach polsko-belgijski split Kurws / Agathocles. Zawartość zestawu wraz z kolażem opartym na cytacie z Fromma oraz zdjęciach ze starych gazet można zobaczyć tu.

Cieszy nas współobecność na liście tak różorodnych płyt – udowadnia, że i w mainstreamie, i na obrzeżu rynku, i już zupełnie poza standardowym obiegiem, wydaje się rzeczy warte uwagi i dopracowane.

9

W pełni zasłużone miejsce w pierwszej dziesiątce. Płyta jest dojrzała nie tylko muzycznie, ale również pod względem wizualnym. Mateusz Kubiak świetnie wkomponował zdjęcia Zacharskiego i Orskiego w projekt tego digipacka, zręcznie uzupełniając je rozsypaną typografią. Można się bliżej przyjrzeć tej okładce czytając decybelową recenzję.

8

Autorem pomysłowej oprawy dla Ostrego i Hadesa jest SewerX (autor m. in. pięknie wydanego albumu Medium, który znalazł się na szczycie zestawienia z 2011 roku).

HAOS to nie tylko ciekawy front z logotypem nawiązującym do słynnej rzeźby z Indianapolis. Choć album wygląda jak standardowy digipack, po rozłożeniu okazuje się być oprawą trójwymiarową. Nie było chyba recenzji, która nie poświęciłaby osobnego akapitu opisowi tej okładki.

7

Sprawne operowanie czernią i bielą w połączeniu z charakterystycznym dla Agory wydawnictwem w twardej oprawie grzbietowej daje nam efekt albumu wyglądającego na edycję deluxe. Czarne pudełko, czarna płyta opisana jedynie lakierem, czarna plastikowa tacka na płytę, czarny booklet – wszystko uzupełnione białymi dopiskami w formie notatek i rysunków szkicowych.

6

W jednym z wywiadów Ras zażartował, że na portret na okładce zdecydowali się, bo uciekają przed popularnością – to pierwszy pełnowymiarowy legal Rasmentalism, od razu wydany w Asfalcie i od razu zokładkowany przez Forina. Ilustracja z jednej strony pokazuje, że panowie nie czują się autorytetami, z drugiej nawiązuje do sztandarowej rozrywki czasów wielkiej szkolnej nudy. Wewnątrz wydania znajduje się zestaw do samodzielnego wzbogacenia zdjęć o kolejne elementy.

5

Konrad Wullert współpracował już z Łoną i Webberem przy okazji płyty Cztery i pół. Nowe koncertowe wydanie nawiązuje do niej w warstwie graficznej. Płaskie, monochromatyczne ilustracje Wullerta można zobaczyć nie tylko na opakowaniu, ale i w animowanym interfejsie DVD.

4

Kolejne w tym roku odważne wyjście przed szereg. Po okładkach Yeezus Kanyego Westa i Pursuit Gesaffelsteina to polski przykład trendu no logo, który od niedawna funkcjonuje nie tylko w modzie, ale również w projektowaniu graficznym.

Płyta, która w sieci wygląda, jak całkiem czerwony motyw na całkiem czerwonym tle, w realu okazuje się być wydana minimalistycznie, ale efektownie opisana – logotyp opracowany przez Animisiewasza nie jest wydrukowany, a wylakierowany, zaś winyl jest równie czerwony jak opakowanie.

3

Druga wyróżniona przez Was w tym roku okładka Jędrzeja. W przypadku At Glade przez cały digipack pociągnięta została linia horyzontu, na której przedstawione zostały różne sceny. Czarno-białe ilustracje zostały narysowane na fotografiach zachmurzonego nieba. Ciekawy zabiegiem jest wykorzystanie kieszeni bookletu jako części gruntu, z którego wyrastają drzewa wydrukowane na okładce książeczki.

2

Przeuroczy prztyczek w nos wszelkim wydawnictwom muzycznym – na podium staje okładka produkowana na domowym tapczanie. Wydawnictwo w całości wymyślone i stworzone przez wokalistkę Domowych Melodii, Justynę Chowaniak, to selfpublishingowy majstersztyk. Płyty nie znajdziemy w żadnym sklepie, możemy ją zamówić poprzez adres e-mail, bądź nabyć na koncercie. Nakład nie jest ograniczony (chyba, że Domowym skończy się kawa). Album z bliska można obejrzeć tutaj.

1

W zeszłym roku Forin dziwnym zrządzeniem głosów nie trafił do zestawienia, w tym – zaliczył hat-trick, co znacznie bardziej odpowiada jego pozycji na rodzimym okładkowym rynku.

Na sukcesy Piwnickiego składają się zazwyczaj dwa czynniki – poziom graficzny i nieszablonowe rozwiązania, w przypadku okładki W.E.N.A. warstwa artystyczna wychodzi na pierwszy plan. Czy ilustracja Nowej Ziemi, kojarząca się trochę z Odyseją Kosmiczną, a trochę z pradziejami elektroniki, za parę lat będzie stawiana na jednej półce z tworami Szaybo i Karewicza? Forin w swojej skromności pewnie by polemizował, możemy iść o zakład, że przyjdzie taki czas.