Cover awArts 2014: TOP 10-1

To już druga edycja plebiscytu COVER awARTS na najlepsze polskie okładki. Ilość głosów przerosła nasze oczekiwania – oddaliście ich aż 20 486, czyli dwa razy tyle, co w 2013 roku! Walka o niektóre pozycje toczyła się aż do ostatniej chwili – choć wszystkie z prezentowanych okładek miały setki wielbicieli, czasem o miejscu zaważył jeden głos.

Podjęliśmy decyzję o opisaniu aż trzydziestu najlepszych okładek. Dlaczego? Zgłoszonych przez Was albumów było tak wiele, że musieliśmy przeprowadzić wstępne eliminacje, już samo znalezienie się w plebiscycie jest wyróżnieniem. Okładek wartych opisania jest tak dużo, że żal nam było nie skorzystać z takiej okazji. Dlatego też przez najbliższe dni będziemy publikować TOP30, dziesiątka po dziesiątce.

Dzięki za udział i do zobaczenia za rok!

10

Hitchcock i poradniki kreatywnego pisania radzą, żeby zaczynać od wybuchu wulkanu, ale my idziemy krok dalej i startujemy postapokalipsą. Na ostatnim albumie Mikromusic zafundowało nam „Piękny Koniec”, okładka koncertówki to kolejny odcinek – zdobi ją obraz z cyklu „The Quiet Earth” norweskiego malarza, Christera Karlstada. W jego ilustracjach, człowiek pozbawiony otoczenia cywilizacji zmuszony jest ponownie konfrontować się z naturą. Postaci często porzucone są bezwładnie, martwe lub też tkwiące w głębokim śnie. Chyba najbardziej enigmatyczna okładka z zestawu otwiera naszą finałową dziesiątkę.

9

Tego „debiutu” bali się wszyscy, łącznie z Rojkiem. Na szczęście najpopularniejsza maszynka do pisania piosenek-samograjów radzi sobie równie dobrze solowo, co w zespole. Na ten sukces niewątpliwie składa się również cała identyfikacja stworzona przez Jacka Porembę z Full Metal Jacket. Typograficzny ruch za zeszłorocznym trendem rozsypanych liter okazał się szach-matem, a Rojek targający ze sobą na każdy koncert wielki neon „AR” dał do zrozumienia, że swój nowy wizerunek traktuje poważnie.

8

Hera, koka, hasz, elesdi – „Czasoprzestrzeń” to melanż na psychotropach. Kolaż przywodzący na myśl prace Podhajskiego, przedstawia zanurzenie w świat halucynogenów, litery tytułu rozsypują się i składają w bełkotliwe ciągi (plus za zabawę z prawami Gestalt), a do tego wszystko świeci w ciemności. Jakby tego było mało, Mr Walczuk dorzuca imitację pakietu LSD na parę imprez (przez dystrybutora nazywanego eufemistycznie „arkuszem perforowanych znaczków”). Jak to wszystko wygląda zebrane do kupy? Sprawdź na wideo

7

Słowa, które nasuwają się same: wspaniała kontynuacja. Wszelkie laury jakie zebrała okładka debiutackiego „Wilczełyka” bez wątpienia należą się również „Brzaskowi”. Druga płyta Skubasa muzycznie jest równie dobra co pierwsza i podobieństw między obydwoma albumami jest na tyle dużo, że stworzenie małej serii okładkowej jest jak najbardziej uzasadnione. Bo i po co zarzynać jastrzębia znoszącego złote jajka?

6

Dwa oczka w dół, bo w zeszłym roku Kixnare i Animisiewasz byli na czwartej pozycji, ale taki wynik to i tak powód do dumy. Nie sposób uniknąć tu porównań do „Unknown Pleasure”, choć wydaje mi się, że punktem wyjścia do okładki Rotations były raczej izohipsy, niż przetworzony sygnał. Gdy przyglądnąć się jej dłużej, nie tylko daje wrażenie trójwymiarowości, ale jeszcze zaczyna się poruszać. Tak czy siak, wiem, że szczyt z ilustracji to jeszcze nie szczyt możliwości Animisiewasza i czekam, aż w końcu trafi na podium.

5

„Podnieś głowę, zobacz więcej niż manekiny, plastikowe spojrzenia bez serc, lane z matrycy” rapował Diox z HiFi Bandą. Czy te słowa miał na myśli Finer gdy tworzył okładkę do „7 minut po śmierci”? A może w postaciach pozbawionych kończyn należy się doszukiwać inspiracji Wenus z Milo? Tego nie wiemy. Wiemy, że w digipacku znajdziemy też plakat i 16 kart z tagiem odpowiadającym każdemu z 16 utworów na płycie. Wiemy też, że Finerowi udało się przemycić jedyne w 2014 roku nieocenzurowane biusty na polskiej okładce, co można uznać za echo trendu na nagą kobietę w 2013.

4

Abel z kozikiem w dłoni śpiewa dużo o złocie, więc i okładka elegancko złotem kapie. Może się kojarzyć z okładką Rojka, może z okładką Panasewicza, ale raz, że oni przyszli po Sarmacie, a dwa, że żaden z wymienionych panów nie dorzucił w zestawie oryginalnego sarmackiego mieszka pełnego przypinek. I bez nożyka Abel wyszedłby z tej konfrontacji obronną ręką. Przy okazji w ramach promocji albumu, w Amsterdamie powstały dwa murale, niestety w zestawieniu z okładką wypadają słabo.

3

Muzycznie „Nokturny & Demony” to jeden wielki przemyt gatunków. Mimo iż tytuł brzmi mrocznie, Czarny plącze się nie tylko po tych ciemnych zakamarkach muzyki. Wizualnie mamy tu prezentację kilku ciekawych kadrów Benedykta Dziarskiego, które tu i ówdzie przyozdobił złotym pantonem Paweł Janasz. Okazuje się, że surowa typografia na nieretuszowanych zdjęciach była w ubiegłym roku przepisem na okładkowy sukces. Najbardziej godne uwagi jest dwupłytowe wydanie, które zawiera również krążek „Duch” oraz plakat.

2

Nadworny fotograf, a właściwie art director Steczkowskiej, Michał Pańszczyk ma na koncie m.in. wysmakowane okładki do „XV”. „Anima” jest równie efektowna, zwłaszcza w wersji fizycznej. Wydrukowana złotawą farbą, prezentuje się przepięknie. Gdyby inne popowe gwiazdy (choć to określenie w odniesieniu do ostatniej płyty Steczkowskiej jest nadużyciem) trzymały taki poziom estetyczny, to chyba zacząłbym oglądać Vivę nie tylko podczas wizyty u dentysty.

1

Klasyczna moneta ma awers i rewers, tymczasem Kartagina oferuje aż dwa awersy. Pod jednym standardowo można znaleźć teksty piosenek, pod drugim – wybór street-artu korespondującego z poszczególnymi piosenkami. Do tego zaproszenie do powiązanej z płytą gry miejskiej, a całość w formie książkowej o przyjemnej fakturze. Jest elegancko. Lekkim zgrzytem było kartonowe opakowanie edycji specjalnej, które do wielu adresatów poczta doręczyła w stanie lekko naruszonym, ale zawartość chyba to wynagrodziła. W tym roku Forinowi korona z głowy nie spadła. Nie spadłaby pewnie i jakby trafił na dalszą pozycję, ale znowu wygrał bez najmniejszego problemu.