Tame Impala: Innerspeaker

2 minuty czytania

Przechodziłem niedawno falę zachwytu nad twórczością Leifa Podhajskiego. Ostatnie jego okładki wprawdzie technicznie pozostawiają tę zrobioną dla Tame Impala daleko w tyle, ale w jakimś stopniu są powieleniem tematu. No i to oprawa Innerspeaker sprawiła, że nazwisko artysty stało się rozpoznawalne (dostał za nią nominację do nagrody ARIA).

Innerspeaker

2 minuty czytania

Jego twórczość podoba się rzeszom (pokazywał je nawet Letterman w swoim show) mimo pozornej niszowości. Wydaje mi się, że swoją popularność Podhajsky zawdzięcza dwóm sprawom – odwiecznemu zamiłowaniu ludzkości do kolorowych obrazków i kalejdoskopu z jednej strony oraz chwilowego zamiłowania do efektów jak-z-instagrama ze strony drugiej.

Podhajsky skupia się w swoich pracach na poznaniu psychodelicznym. Określany jest jako artysta-filozof, w wywiadach z nim roi się od odkrywczych myśli pokroju „sztuka jest wehikułem pozwalającym na eksplorację własnego wnętrza”. Wydaje się być bliższy temu, co obecnie zostało z inteligenckiego odłamu New Age niż hippisowskiej filozofii AD 1968. Wprawdzie można doszukać się w jego pracach odwołań do przełomu lat 60 i 70, jednak są to poszukiwania w rejonach Can i Amon Duul, nie Cheap Thrills.

Poddając Innerscope analizie dojdziemy więc do tego, że te wszystkie symetrie i rekurencje to nie tylko zabieg wizualny, ale przełożenie na język obrazu bardziej złożonej myśli. Zagłębiając się w pejzażu mamy zagłębić się także we własnym wnętrzu i zjednoczyć z otoczeniem, a odnajdując symetrie i powtarzalności doznajemy nieustannego Deja Vu z każdym kolejnym krokiem zbliżając się do prawdziwej natury rzeczy odnajdując jednocześnie harmonię i równowagę. Takie tam bla bla bla.

Mimo retroefektów większość kolaży Leifa to cyfrowa manipulacja. Podhajsky nie unika syntetycznych narzędzi (pozwalają one na uzyskanie oczekiwanych efektów z matematyczną precyzją).

Zdjęcie z omawianej okładki przedstawia park narodowy w Północnej Karolinie (co pewnie nie ma większego znaczenia) i w oryginale wygląda tak (internet milczy na temat autorstwa):

A jako bonus okładki do singli (IMO ciekawsze, niż ta longpleja):