Ależ nie ma za co

3 minuty czytania

Amnezja, niedosłuch odbiorczy, niepoczytalność, myśli samobójcze – powodów dla których zaczynamy słuchać nowego, nieznanego zespołu może być wiele. W przypadku Sorry Boys nie sprawdza się żaden z wyżej wymienionych. Powodem dla którego ja dwa lata temu sięgnąłem po debiutancki album Hard Working Classes ekipy z Warszawy była – a jakżeby inaczej – okładka. Debiut to jeden z tych przypadków, przy których atrakcyjna oprawa graficzna jest równie ważna co muzyka na krążku. Dla nowego słuchacza to po prostu kolejny dobry powód by sięgnąć po tę, a nie inną płytę.

Hard Working Classes

3 minuty czytania

Sorry Boys to jeden z tych zespołów, przy słuchaniu których doznajemy szoku „to oni są z Polski?!”. Dotyczy to zarówno warstwy wokalnej, instrumentalnej jak i wizualnej. Ich muzyka jest dojrzała i dopracowana w każdym calu, a sam zespół wykazuje ogromny potencjał do bycia naszym towarem eksportowym. Dzięki Sorry Boys dowiecie się, że na gitarze elektrycznej z powodzeniem można grać smyczkiem, a brzmienie tzw. płaczących gitar zahipnotyzuje Was skuteczniej niż Kaszpirowski. Siłą napędową zespołu jest wokal Izabeli Komoszyńskiej – nieskażony szkołą, kobiecy, lekko zachrypnięty głos.

Nic więc dziwnego, że to właśnie piękniejsza część zespołu została „twarzą” albumu, a ściślej mówiąc – „głową”, bo twarz Izabeli na zdjęciu z okładki jest w ekspresyjnym ruchu. Cały album jest digipackiem okraszonym fotografiami Kuby Dąbrowskiego i doprawiony elegancką, nienachalną typografią – wszystko dobrał i poskładał w idealną całość Władysław Buchner, były dyrektor artystyczny Przekroju, obecnie dizajner w Canal+. Projekt został ograniczony do niezbędnego minimum. Nie przytłacza nas żaden niepotrzebny element, a Buchner z rozrzutnością godną greckiego rządu poświęca trzy strony wnętrza digipacka na jedno zdjęcie marmurowej ściany. Radość ściska moje gałki oczne, gdy projektowa zasada less is more jest tak konsekwentnie realizowana.

Wszelkie treści zostały przeniesione na 16-stronicowy booklet, w którym stylowa antykwa tekstów piosenek przeplatana jest fotografami członków zespołu. Nieco zaskakującym pomysłem jest ukrycie jedynego w tej publikacji zdjęcia całego składu Sorry Boys w wewnętrznej części kieszeni. Sam pomysł ukrycia czegoś i tym samym pozostawienia bonusu dla dociekliwych mi się podoba, jednak ciężko jest zdecydować się na odkrycie tajemnicy, gdy kosztuje nas to rozerwanie pudełka. Stąd też polecam jedynie delikatne rozchylenie kieszeni, a zdjęcie w całej okazałości można znaleźć w Internecie.

Kiedyś by wyrazić bezgraniczną miłość do muzyki trzeba było nagrać płytę, dziś – kupić. Mimo wszystko, żyjemy w czasach nadziei dla polskiej muzyki i propozycje takie jak Hard Working Classes zdają się to tylko potwierdzać – i brzmieniem, i wyglądem. Zespół na marzec zapowiedział premierę singla z nowej płyty. Jeśli tylko kolejny album będzie trzymać poziom poprzedniego, to Sorry Boys naprawdę nie mają za co przepraszać.